Choróbska nas dopadły
Od kilku dni Bartuś miał katar, na początku w miarę spokojnie to przechodził, po kilku dniach było coraz gorzej.
Noc była męcząca, ciągły płacz – a raczej wrzeszczenie, w żaden sposób nie dał się uśpić, tylko na rękach, i tak nawet 2 godziny. Z kataru zrobiło się ostre zapalenie ucha, i ciągle słyszę to łaaaaaa, łaaaaaa… łaaaaa… Strasznie się męczy moje kochane maleństwo 🙁 ale od piątku niunio jest na antybiotyku, jest coraz lepiej, a żeby było ciekawiej między czasie jakieś choróbsko dopadło mnie, i nie mam czasu na to żeby się wyleczyć, bo moja mała menda jak mnie nie widzi to jest już źle. Mam dość!
Dziś Bartek spał w ciągu dnia raz ok. 2,5 godz., wieczorem ok. 30 minut i to byłoby na tyle. Wieczór się ciągnie, ciągnie i ciągnie… a małemu ani śni się spanie. Co go położę do łóżeczka to się rzuca jak ryba bez wody i płacze w niebo głosy, i tak do 23. Co by tu zrobić? Znalazłam gdzieś na internecie bajeczkę, krótką – 10 minutową „Bob budowniczy”, całe te dziesięć minut bączek przesiedział spokojnie wpatrzony w monitor, skończyła się. Uśnie czy nie? Położyła go do łóżeczka podrapałam po pleckach i już nie ma mojego rozrabiaki, bajka pomogła i śpi – póki co spokojnie.
Do męża:
- nie kochanie, nie chce mi się śmiać, chce mi się płakać! I pozostaję przy opcji „jedno takie wrzeszczące bobo w zupełności mi wystarczy”.