Mały kinoman
Mamy problem! Tak ok. 2 miesiące temu pokazaliśmy naszemu synkowi bajki, m.in. Przygody kota Filemona, to był duży błąd…
Na początku wystarczała mu jedna dwie bajki, złościł się jak były przerwy w dostępie do internetu, więc ściągnęliśmy mu całą serię. Bartek tak się wczuł w oglądanie, że mógłby spędzać przed komputerem godziny, oglądając owe przygody. To chyba niezbyt dobry sposób na spędzanie czasu takiego małego szkraba, postanowiliśmy to zmienić.
No i się zaczęło, Bartek zachowywał się tak jakby coś w niego wstąpiło – na każde moje słowo „nie” kładł się na podłodze, rzucał się, wrzeszczał (bo trudno to płaczem nazwać), piszczał… i tak przez ok. 15-20 minut. Podobno najlepszym sposobem na taki bunt jest nie reagować… Zazdrościłam mężowi, że siedzi w pracy i nie słyszy tego ciągłego płaczu, nie widzi jak mały się buntuje. Przez kilka dni „wybijaliśmy” mu z głowy tego kota, gorzej jak za oknem pogoda nie sprzyjała spacerom, bo szybko sobie przypominał. Długie spacery, weekend i odwiedziny babci wystarczyły (mam nadzieję), prawie wszystko wróciło do normy. Bartek jest bardziej płaczliwy niż kiedyś, ale nie ogląda bajek, do komputera i tak go ciągnie – to chyba taki zapał po tatusiu odziedziczył 😉
Z bajkami poczekamy jeszcze trochę, te 15 miesięcy to zdecydowanie za wcześnie.
Mały terrorysta 😉
W XXI wieku i przy pustych podwórkach wielu rzeczy się nie uniknie. W każdym razie mnie najbardziej boli to, że moja bardzo aktywna fizycznie Córka jest w stanie spędzić godziny przed ekranem. Owszem robi sobie przerwy, ale gdzie wtedy zbiera się nadmiar energii to nie mam pojęcia. Nie chcę się wdawać w dyskusję ile mamy takich dni, czy popieram TV, czy nie. Natomiast u nas nie jest tak, że jak dużo ogląda to kolejny dzień tez ma ochotę oglądać. Bajeczki pozostają na przyjemny poranek do ubierania się i na koniec dnia z mamą, przed powrotem taty, kiedy już nie mam sił/pomysłów na zajęcia po całym dniu z dziećmi.