Cukrowa rocznica ślubu
Kilka dni temu, bo 26 czerwca obchodziliśmy kolejną, już 6 rocznicę ślubu. Prawie wyleciało mi to z głowy po tym jak wylądowałam w szpitalu na patologii ciąży. Od soboty rana bolał mnie brzuch, coraz mocniej i w końcu po nieprzespanej nocy trzeba było pędzić na szpital. Pojawiły się skurcze, całe szczęście to nie akcja porodowa. Dostałam magnez w kroplówce, tabletki rozkurczowe i coś na uspokojenie. Po badaniach okazało się że skurcze ustępują, nie mam rozwarcia, szyjka się nie skraca, nie ma plamienia ani krwawienia. Ulżyło nam, z dzidziusiem jest wszystko w porządku. Mikołajek ma się dobrze, fika na całego, czasem leży główką w dół a czasem robi mi się brzuch kwadratowy i leży w pozycji poprzecznej – i tak mu chyba najwygodniej 😉
Zamiast świętować z mężem, zajadać jaki pyszny obiad czy kolację raczyłam się jakąś zupą a raczej wodą delikatnie zabieloną (chyba śmietaną) z ryżem i marchewką. W kolejne dni śniadania, obiady i kolacje były równie pyszne. Na śniadanie w kółko na zmianę 3 kromki chleba, masełko i albo jajko ugotowane, albo ser biały. Zupy równie treściwe jak ta pierwszego dnia, nic tylko oblizywać się ze smaku. Jakby było tego mało, jestem na diecie – ilościowo dość rygorystycznej. Od ponad tygodnia mam cukrzycę ciężarnych, muszę jeść niewielkie porcje bo cukier szybko mi skacze w górę. Za kilka dni mam kontrolę u diabetologa i się okaże czy dojdzie insulina czy sama dieta wystarczy.