Zmiana nazwiska… coraz bliżej
Przez 28 lat i 6 miesięcy zdążyłam przyzwyczaić do swojego niezwykłego nazwiska – Gąska ;), aż tu nagle pojawił się taki ktoś kochany, jak go zwą – holee, i na zmianę nazwiska powoli nadchodzi czas. Jak tu się przyzwyczaić do tego, że to będzie inne nazwisko, inny podpis, tak jakby inna ja. Często zastanawiałam się co by tu wybrać dwu członowe Gąska – Holuk, czy może samo Holuk? Sama do końca nie wiem. Małe przymiarki często towarzyszą mi w pracy. W przerwach między nudnymi rozmowami z klientami, zamazuje czyste kartki papieru, linijka po linijce moje imię i to nowe moje „ja”. Póki co, myślę że przyjmę nazwisko swojego przyszłego męża, to będzie symbolizować nas, nasze małżeństwo, naszą przyszłą wspólna rodzinę.
Do naszego ślubu pozostało jeszcze 96 dni, z każdym dniem coraz bliżej. Wszystkie ważniejsze sprawy mamy praktycznie już za sobą: sala, zespół, fotograf, nauki przedmałżeńskie, suknia – wszystko to już jest. W trakcie ustalanie: listy gości, zaproszeń ślubnych, lista zakupów, wdzianko dla pana młodego. Eh… dużo tego, wszystko siedzi gdzieś głęboko w głowie i kończy się to częstymi sennymi koszmarami. Podobno sny spełniają się na odwrót – oby, bo nie chcę aby moje wesele skończyło się w jakiejś starej, zarośniętej pajęczyną szopie, bez białej sukni i kwiatów…
Taka mała, miła (dla mnie) odskocznia od wszystkiego, zdecydowaliśmy się na naukę pierwszego tańca. Co by mój kochany za bardzo mnie nie podeptał i zbytnio się nie stresował pierwszym tańcem, wkrótce (tak za ok. 2 tygodnie) idziemy na kurs tańca. Co z tego wyjdzie? Tu jest mały problem – on nie lubi tańczyć, ale mam nadzieję, że się przyłoży i będziemy tańczyć do białego rana, w końcu to jest nasz wielki dzień 🙂 Podobno jeden z najpiękniejszych w życiu.